top of page

NOTES ABOUT CAIRO

  • Zdjęcie autora: Milka Solnica
    Milka Solnica
  • 16 wrz 2024
  • 2 minut(y) czytania

Mineły dwa tygodnie odkąd wróciłam z Kairu, więc podziele się z wami moimi "niezwykle odkrywczymi spostrzeżeniami", bo jak zwykle mój wyjazd nie byłby mój gdyby obyło się bez przypału :)


  • Ze 4 osoby uprzedzały mnie przed egipską "klątwą faraona" - nie jedz kurczaka, nie pij wody, nie myj zębów kranówką itp. Nikt nie ostrzegł mnie, że jedzenie sałatek też nie jest wskazane (warzywa są myte pod kranem). Już wiem i nie zapomnę! Pierwszy dzień w Kairze był mocno ciekawy...

  • W Kairze jest wszędzie daleko. Miasto jest ogromne, a idea szukania komunikacji miejskiej w mieście gdzie prywatne samochody, jazda na pace lub na drugiego na skuterze robi za legitny środek transportu jakoś niespecjalnie mi się uśmiechała, więc z hotelu wychodziliśmy rzadko i niemal zawsze z przewodnikiem


  • Piramidy i muzea robią niesamowite wrażenie. Jedna ze starszych kultur to jednak nie w kij dmuchał. Można nawet wejsc do środka piramidy! Co prawda przewodnik mocno nam to odradzał, ale przecież ja wiem lepiej. Prawda? Prawda!? Nie prawda... Wlazłam do środka, zaczełam się wspinać do komory grobowca, ale jak uderzyłam kolanami o ziemię, a łbem o sufit, w końcu musiałam przyznać się do porażki i wyjść. Spocona, czerwona jak prosiak i ledwo dysząca, cichutko przyznałam rację przewodnikowi.



  • Wszyscy egipscy kierowcy mają aspirację jeżdżenia w NASCAR, albo przynajmnie w wyścigach przełajowych. Pamiętacie jak kilka lat temu chodziłam i wypłakiwałam się każdemu kto chciał słuchać (lub nie uciekł wystarczająco wcześnie), że zarysowałam samochód. No, więc... W Kairze mój samochód wyglądałby jak świeżo z salonu - nie znajdziecie tu samochodu który nie jest zarysowany, wgnieciony lub wyglądający jakby przegrał zderzenie z ciągnikiem. Nie do końca wiedziałam dlaczego, póki nie zobaczyłam tutejszych dróg. A właściwie wolnej amerykanki jaka na nich panuje. Zero sygnalizacji, kierunkowskazy używane równie często jak w BMW, szesc samochodów jadących obok siebie na 4 pasmowej ulicy, cłkowity brak pasów dla pieszych to tylko początek. Nigdy wcześniej nie zapinałam tak intensywnie pasów bezpieczeństwa.



  • Obowiązkowym przystankiem był market Khan el Khalili, w końcu wszystkie przewodniki polecały wizytę na lokalnym bazarze. Milka, shoppoholic z wieloletnim doświadczeniem nie może przegapić takiej okazji! Tak sobie powtarzałam przez całą drogę tam - "zęby zjadłam na stadionie XX-lecia", "negocjowałam wielotysięczne kontrakty, taki market to przy tym pikuś"! Aha! Weszłam na 10 minut i wyszłam jakby mi się zadek palił. Ja przy sprzedawcach egipskich to dziecię niewinne :) - "Jak mogę pozbawić cię kasy?!" - "Szukasz męża? Nie, to chociaż kup coś na pocieszenie!" - "Nie wiem czego szukasz, ale na pewno mam to w sklepie!" Kairscy sprzedawcy wymiatają! :)



Comments


bottom of page